­Raoul Maximiano Trujillo de Chauvelon 

—  Spędziłam dużo czasu czytając twoje imponujące CV. Krew, która płynie w twoich żyłach, jest mieszanką Tlaxcalan (Nahuatl), Ute, Apache, Comanche, Pueblo, francuskich, sefardyjskich Żydów i andaluzyjskich Maurów. Byłeś żołnierzem, instruktorem narciarstwa alpejskiego, tancerzem, aktorem, choreografem i współreżyserem w American Indian Dance Theatre. Uczyłeś rdzennych tancerzy z całego świata i założyłeś firmę produkcyjną TZACOL PRODUCTIONS, INC. Twoja praca obejmuje obecnie ponad trzy dekady jako artysta w różnych dyscyplinach i mediach. W tym czasie przeszedłeś drogę od tancerza do choreografa, od aktora do reżysera i scenarzysty. W tej chwili widzimy cię obok Jasona Momoa, Martina Sensmeiera i Mainei Kinimaki w The Last Manhunt.

— Zgadza się..

—  Ok, więc zakładam, że miałeś okazję pracować z ogromną liczbą wyjątkowych, niekonwencjonalnych ludzi.
Czy możesz mi powiedzieć, czym jest męskość?
Jak byś to określił?

—  Cóż, mogę tylko powiedzieć, co to znaczy dla mnie, a nie, co to znaczy dla całego świata. Męskość oznacza posiadanie cechy, która sprowadza się do bycia mężczyzną.

—  A co to znaczy być mężczyzną według ciebie?

—  Na bycie mężczyzną składają się określone cechy. Kiedy o tym mówię, od razu przychodzi mi na myśl mój ojciec, który był chyba najlepszym dla mnie przykładem męskiego autorytetu. To był ktoś lojalny, wrażliwy i uprzejmy. Ale też bardzo ciężko pracujący i pragnący ochraniać i troszczyć się o innych. Patrząc na to dostrzegam jak bardzo różni się to od tego, co być może mówiłby inny mężczyzna o męskości, co wynikałoby z jego pozycji w rodzinie albo na jakimkolwiek innym polu. Ale dla mnie to właśnie te cechy, które dostałem od mojego ojca, definiują męskość w najzdrowszej, najbardziej pozytywnej formie. 
Były w nim też takie elementy męskości, które zmieniały się w czasie. Na przykład to, że kiedy był młody nie był za bardzo komunikatywny. Po prostu robił swoje i nie odzywał się do innych. Ale przez lata zobaczyłem w nim zmianę. Widziałem, jak zaczął się otwierać, nawet płakać, jeśli sobie na to pozwolił.  Widziałem, jak ewoluował jako człowiek i jako zdeterminowany mężczyzna.

—  Brzmi jak perfekcyjny mężczyzna.

—  Te pozytywne cechy, o których mówię, był w nim od samego początku. Od kiedy pamiętam. Miał niesamowite poczucie lojalności i troski w stosunku do innych ludzi. Myślę, że w byciu mężczyzną jest coś, co oznacza, że jesteś silny. Że masz konkretną wydolność do działania. Często słyszę od ludzi, że jestem lojalnym przyjacielem, szczególnie od mężczyzn – bo mam też sporo przyjaciółek – coś w rodzaju: ‘Jesteś po prostu spoko, lojalnym facetem, tyle z siebie dajesz’. Myślę, że to jest coś, co powraca ode mnie do mojego ojca.

—  Gdzie teraz jest twój ojciec?

—  Och, teraz nie żyje. Miałby teraz prawdopodobnie 99 lat. Zmarł w wieku 94 lat. To było jakieś sześć lat, siedem lat temu.

—  Przykro mi to słyszeć. Wydaje mi się, że należysz do wąskiej, szczęśliwej grupy osób, które doświadczyły takiego dobrego wzorca w domu.

—  Mówisz, że w zasadzie przeciętna osoba tego nie miała, tak? W sumie zgodziłbym się z tym. To znaczy, tak rzeczywiście było. Mieliśmy z rodzeństwem bardzo stabilną relację matki i ojca w domu. Pozostali razem aż do jego śmierci, a potem mama też umarła.

—  Wow.

—  Zmarła właśnie rok temu. Byli razem, małżeństwem przez 76 lat.

—  Jak myślisz, co sprawiło, że ten związek przetrwał tak długo?

—  Rozmawialiśmy o tym sporo, kiedy jeszcze żyli. Odwiedzałem ich, spędzaliśmy razem czas i często pytałem ‘Co jest waszym sekretem? Dlaczego tyle ze sobą jesteście? Po tylu latach widzę w was nadal tyle ciepła i życzliwości w stosunku do siebie, mimo tego, że od czasu do czasu małe ukłucia też wychodzą’. Wtedy mój ojciec odpowiadał: 'Bo myśmy się na coś umówili razem z twoją matką. I ta umowa jest nadrzędna nad wszystkim innym’. I dodawał: ‘Teraz wszyscy chcą się tylko rozwodzić i za każdym razem, kiedy robi się trudno, po prostu odchodzą. Tak jest najłatwiej’. I ja akurat tak zrobiłem, ale on mówiąc to miał na myśli nas, wszystkie swoje dzieci.


—  Pewnie, że to jest łatwiejsze. Czy wierzysz, że w dzisiejszych czasach nadal jesteśmy w stanie wytworzyć tego rodzaju zaangażowanie, które reprezentowali twoi rodzice?

—  Myślę, że różnica polega na tym, że różne czasy czy wiek, przygotowują ludzi na różne rzeczy, żeby mogli przeżyć. Jak znalezienie właściwego partnera, kogoś komu możesz totalnie zaufać i się prawdziwie zaangażować, bo on zawsze dla Ciebie będzie. I myślę, że wtedy łatwiej było zdobyć się na takie zaangażowanie niż teraz. Przede wszystkim – moja matka wyszła za mojego ojca w wieku 15 lat.

—  O rety! To byłoby chyba nawet nielegalne dzisiaj.

—  I to było jego drugie małżeństwo, a miał dopiero 22 lata. Ale chodzi o to, że byli już wtedy dorośli, wiedzieli, co to znaczy pracować, zapewniać sobie dobra, żeby przetrwać. Żyjemy w czasach, w których ludzie nie chcą pracować, nie chcą się niczego uczyć. Myślą, że wiedzą wszystko. Dorastali na komputerach, mają wiedzę ezoteryczną, która niekoniecznie jest praktyczna w życiu, i po prostu nie są przygotowani, aby być dorosłymi, wejść w związek i szczerze się zaangażować, ponieważ są jeszcze dziećmi. Bo traktowano ich jak dzieci. To znaczy, znam 30-latków, którzy wciąż mieszkają w domu. Kiedy miałem 18 lat, mój tata mówił: 'Wiesz, to jest ten rok, prawda? To jest rok, w którym idziesz pa, pa’. A ja mówiłem: 'Tak, tato, rozumiem’. I potem, po wyprowadzce, wracałem do nich od czasu do czasu, a oni zawsze byli tam dla mnie. Ale najważniejsze jest to, że to był inny czas. I myślę, że ludzie nie potrafią nawet umówić się, że zjedzą obiad o 20:00, a tym bardziej zobowiązać się do pozostania z kimś innym do końca życia.

—  Dlaczego myślisz, że tak jest?

—  Myślę, że problemem jest duża presja kładziona na dzieciaki, kiedy jeszcze chodzą do liceum. Coś w rodzaju 'Znajdź sobie swoją miłość i bądź z nią na zawsze, zabierz ją na bal i się z nią ożeń’. To działało to 100 lat temu, ale dzisiaj odpada. Ludzie muszą najpierw poznać siebie i zrozumieć, kim są. Możemy porozmawiać o tym, czemu trudno dzisiaj znaleźć swoją drogę. Obecnie każdy jest zmuszany do posiadania pewnej edukacji. To jedna z rzeczy, którą zapamiętałem z Europy, ponieważ miałem niemiecką dziewczynę. W Niemczech było wszystko inaczej. Kiedy już osiągnąłeś określony poziom, czyli mniej więcej 13-14 lat, byłeś umieszczany w programie szkoleniowym, który odpowiadałby temu, czego chciałeś się nauczyć. Więc jeśli nie interesowała cię matematyka, ale interesowały języki, nie byłeś zmuszany do matematyki. Mogłeś zostać mechanikiem lub uczyć się bycia nauczycielem albo pielęgniarką. Bardzo wcześnie byłeś już kształtowany, żeby wiedzieć, kim jesteś. A tu jest zupełnie inaczej.


—  Czy uważasz, że klasyfikacja wczesnoszkolna nie sprzyja rozwojowi zdrowej męskości?

Tutaj wszyscy są zmuszani do nauki jednej konkretnej rzeczy przez cały czas. To bardzo ograniczające, ponieważ nie uczysz się nawet prawdziwej historii, więc kiedy kończysz 18 lat, już jesteś przesycony nauką rzeczy, które w ogóle się nie liczą. I teraz pytają cię, czy chcesz iść do kolejnej instytucji edukacyjnej, pójść do wojska, czy być przestępcą i skończyć w więzieniu. W Ameryce masz tylko trzy instytucje wyższego uczenia się, i to jedynie są twoje wybory. Więc to nie jest prawdziwy wybór, kiedy nie jesteś przestępcą, ale też nie jesteś akademikiem albo wojskowym. Co robisz w takiej sytuacji? W moim przypadku zawsze wiedziałem, że sztuka jest najważniejsza, ponieważ dla mnie wolność umysłu jest najważniejsza. To pozwala na patrzenie na świat z różnej perspektywy. Podróże są też dla mnie ważne. Jak sobie radzisz, kiedy masz 18 lat i mieszkasz w tym kraju? Myślę, że każdy kraj ma swoje własne ograniczenia i przeszkody. Ale jak sam dla siebie pokierować swoją ścieżką, kiedy już na samym początku mówią Ci, co i jak masz robić, i kiedy to zrobić? 

A potem, właściwie dokonujesz tylko wyboru po to, żeby po prostu powiedzieć: 'Wiecie co, lecę na całego, będę buntownikiem i robił tylko to, co mnie kręci’. I ostatecznie to jest to, co myślę, że robią ludzie tacy jak ja. Kierują się swoimi marzeniami, tym, co chcą robić.

—  Ale widzisz, być może jest to moment, w którym ta energia może znaleźć ujście w bardzo różnych kierunkach. Miałeś szczęście dorastać w domu ze wspaniałym wzorem do naśladowania, a buntowniczy temperament pchnął Cię w kierunku uprawiania sztuki. Nie każdy na tym etapie ma tyle szczęścia.
Kiedy cię słucham, wydaje mi się, że naprawdę masz bardzo głębokie i pozytywne poczucie zaangażowania. Mogłabym nawet powiedzieć, że chciałbym na przykład, aby wszyscy mężczyźni byli zdolni do takiego oddania. To jest punkt wyjścia.
To, co dla mężczyzn jest podstawą męskości, w przypadku kobiet może działać zupełnie odwrotnie, ponieważ bardzo często reprezentują one zaburzone zaangażowanie. Dają z siebie zbyt wiele, angażują się za bardzo, w niewłaściwych miejscach i dla niewłaściwych ludzi, pędzone pradawnym instynktem karmienia i opieki, marnują energię, zamiast nią kierować.


—  Naprawdę nie. Myślisz, że kobiety robią to bardziej niż mężczyźni?

—  Myślę, że robią to częściej niż mężczyźni, ale robią to po cichu i nie okazują tego. Oczywiście każdy jest inny, ma inne potrzeby i perspektywy. Ale myślę, patrząc na moją kulturę, kulturę, z której pochodzę, że od najmłodszych lat uczono nas, że jako młode kobiety musimy być oddane temu, co robimy. Musimy wprowadzać innowacje, aby służyć systemowi, za który to my jesteśmy odpowiedzialne, jak np. relacje rodzinne. A to czasem doprowadza nas do bardzo nieprzyjemnych sytuacji. Na przykład moje małżeństwo trwało dwanaście lat, chociaż byłam pewna, że chcę je zakończyć po dwóch. Utknąłem w tym związku na dłużej, ponieważ uważałam, że to moja odpowiedzialność.

—  To naprawdę zły wybór. No ale wybrałaś, żeby jednak tam zostać.

—  Zostałam ponieważ zdecydowałam, że będę nad tym pracować, zamiast odejść.
Pracowałam nad moim małżeństwem przez dziesięć lat, ponieważ nauczono mnie, że jako kobieta w mojej kulturze muszę dbać o wszystkich i muszę być odpowiedzialna. Za wszystkich. I nie narzekam wcale teraz, nie zrozum mnie źle, wszystko dzieje się po coś. Dziś widzę, że właściwie bardzo się rozwinęłam przez ten czas, przechodząc przez te wszystkie wyzwania. I na pewno nabrałam głębokiej pewności, że rozwód jest nieunikniony.

Ale jak to jest tutaj w Ameryce? Czy możesz powiedzieć, że my, kobiety, działamy w podanym schemacie w tym kraju?

—  Nie. Po pierwsze, nie ma mowy, żebym w ogóle zaczął uogólniać różnice pomiędzy mężczyznami i kobietami tutaj w Ameryce a kobietami w Polsce i Wielkiej Brytanii. Gdziekolwiek. Tu już nawet nie chodzi o kulturę, tylko bardziej o stan umysłu, w jakim trzeba być, aby zaangażować się w kontakt z drugim człowiekiem. Albo z projektem, albo ze zwierzęciem. To tak, jakbyś albo była w środku, albo nie. Nie sądzę więc, aby miało to cokolwiek wspólnego z granicami kulturowymi lub narodowymi w tym momencie. I zdecydowanie nie uogólniałbym tego.

—  Ok, ale powiedz czy potrzebujesz takiego zaangażowania od kobiety?

—  Kiedy mówię o związku, mam na myśli zaangażowanie z kimś, kto także będzie gotów zobowiązać się do bycia szczerym, prawdziwym i dawać, a także otrzymywać. Chodzi o to, żeby być w tym bez żadnych bzdur. To bardzo proste. Ale ilu ludzi faktycznie potrafi to zrobić? Przecież właśnie spędziłem dwa dni z naprawdę dobrym przyjacielem, którego znam od lat. Istnieją możliwości na coś romantycznego, jest eksploracja. Ale wiesz, są dwie dorosłe osoby, ale też dzieci i wnuki w tle. Jednocześnie jednak, w samym sercu ludzkiej natury jest podatność. I jak podatny będzie ten facet w związku, albo ta kobieta w związku? Jak bardzo pozwolą sobie na to, by być szczerymi i odsłonięcie części siebie, które może budzą wstyd? Więc to jest bardzo skomplikowany, bardzo złożony problem.


—  Czy dotyczy to życia codziennego?

Myślę, że to jak z wychodzeniem na randki. Idziesz na randkę, którą umówiłeś przez Internet, albo ktoś cię poznał i mówił 'Och, ty świetnie pasujesz do tej osoby, powinniście się spotkać’ i tak dalej. Więc gadacie, spędzacie czas razem, bawicie się, śmiejecie i rozmawiacie o rzeczach i zdajecie sobie sprawę, że ok, naprawdę macie dużo wspólnego. Ale w którym momencie rozmowa musi być o tym, że mi naprawdę bardziej chodzi o organiczną naturę ludzi. Ale tak jak mówię, to jeden z powodów, dla których jestem sam i mieszkam sam w górach – dlatego że to nie jest popularne. Wielu ludzi nie jest w jasny sposób w pełni zaangażowani w swoje życia. Mają jeszcze do czynienia z uzależnieniem od alkoholu, narkotyków, uzależnieniem od seksu lub uzależnieniem od zakupów. Każdy ma swoje problemy, a są one bardzo specyficzne dla każdej osoby. Więc w którym momencie wszystko ma naturalnie ewoluować, żebyśmy wszyscy po prostu czuli się komfortowo, będąc szczerymi i otwartymi? Czy rzeczywiście cały czas o tym trzeba rozmawiać? Osobiście nie jestem zainteresowany związkiem, w którym będę spędzał połowę czasu na rozmowie o sobie.

—  No a właściwie, to dlaczego nie? Podobno komunikacja jest podstawą związku. Czy słyszałeś o tym? [laughter]

—  To jak pieprzona terapia! Nie potrzebuję tego. Chcę spontaniczności. Bo spędzając wystarczająco dużo czasu z zwierzętami, zwłaszcza koniami, psami i kotami, mam do czynienia z bardzo instynktownymi stworzeniami, które po prostu wiedzą, jak żyć i definiują swoje społeczności, swoje małe paczki i swoje stada w tej hierarchii. I myślę, że ludzie też to potrafią. Ale do tego potrzebny jest instynkt. Nie możesz tego zrobić, jeśli nie masz instynktu i nie masz pojęcia, co się dzieje w Tobie. To moja obserwacja. Widzę to cały czas. Widzę to u ludzi, z którymi regularnie spędzam czas, czy to są znajomi, czy to są inni aktorzy, z którymi pracuję nad projektem i spotykam się z nimi po przedstawieniu lub w wolnym czasie. Tak łatwo jest zobaczyć ludzi, którzy są w tym flow, całkowicie zadowoleni z siebie. I mogą to być ludzie, na których inni patrzą i mówią 'No tak, ale oni są trochę powierzchowni’. Cóż, ludzie są szybcy w osądzaniu. Ale dla mnie chodzi o energię. Myślę o jednym konkretnym człowieku, z którym pracuję. On jest taki łatwy w sposobie bycia, po prostu kocha swoją rodzinę, swoje psy, swoją pracę, ludzi, działalność charytatywną. Ten człowiek jest po prostu niesamowity.


—  Nie sądzisz, że jest po prostu właśnie wrażliwy?

—  Myślę, że on jest niesamowicie wrażliwy. Spędziłem już z nim sporo czasu i widzę jak wszyscy go kochają. Każdy może z nim pogadać, bo on potrafi porozmawiać z każdym. A ja na to patrzę i myślę, że dobrze mu z tym, bo ja nie potrafię tak siedzieć cały dzień i grać w golfa z kimś, mówiąc tak wiele bzdur. Po prostu bym się zabił, ale nie będę go za to krytykować. Więc nie wiem. W życiu powinno być mniej osądzania i mniej opinii na temat tego, co robią inni ludzie. Ale podsumowując, czy w twoich związkach z ludźmi – czy to casualowe, czy może z bliskimi osobami – wychodzisz z najbardziej autentycznego i szczerego miejsca, z którego możesz, i czy jesteś w stanie to zrobić? Czy druga osoba jest gotowa to zrobić? Czy ty jesteś obydwoje w stanie to zrobić?

—  Brzmi jak: „Czy jesteś wystarczająco odważny, aby to zrobić”?

—  Czy ja jestem wystarczająco odważny?

—  Tak. To znaczy, tak to brzmi. Dla mnie.


—  Tak. Czy jesteś wystarczająco odważny, żeby to zrobić? Czy naprawdę jesteś gotowy, by być odważnym i wyciągnąć wszystkie te szkielety z szafy, od razu powiedzieć, 'patrz, tak tylko po to, żeby wiedział’? I czy potrafisz zaufać im, kiedy to przyjmą, albo zostawią? I czy oni są gotowi na to samo? Ponieważ jest wielu ludzi, którzy są skłonni słuchać i potakiwać. Ale czy są gotowi to zrobić? Teraz żyjemy w czasach, kiedy musimy ustalać tak wiele definicji dla pewnych słów: zaangażowanie, iluzja, rzeczywistość, prawda i autentyczność. Ale znowu, nie chcesz też spędzać całego życia na tym, aby o tym ciągle rozmawiać, bo wtedy wydaje się, że to jest właśnie bardzo kobiece. Czy tak jest? Rozmawiać o tym? Tak, kobiety lubią rozmawiać.

— Tak, oczywiście, że lubią, ponieważ to inny rodzaj energii. Jest jak różowa, połyskująca chmura, która pachnie wanilią.
A mężczyźni są bardziej zorientowani na koncentrację i przygotowanie do ruszenia naprzód. Nawiasem mówiąc, to jest energia Barana. To jest jak nowy początek. Uderzenie pełną parą do przodu. Oczywiście to tylko jeden przykład różnych rodzajów męskiej jakości. Jednak ogólnie, męska energia potrzebuje stałego dostępu do swego rodzaju magazynu energii, aby móc z niego korzystać w każdej chwili, gdy pojawi się przeszkoda do pokonania. Ponieważ tego właśnie oczekuje od nich ta kultura.

—  No właśnie, tak jak powiedziałem, staram się wyjść poza kulturę, zwłaszcza że ty i ja pochodzimy z zupełnie różnych kultur, więc niekoniecznie będzie tam jakiś punkt wyjścia, który można ustalić.

Musisz po prostu pozwolić temu rozwinąć się by stało się tym, czym ma być. Na przykład te sytuacje, o których mówię to kiedy jesteś z kimś, a coś, co powiesz lub zrobisz, może wywołać natychmiastową reakcję. A ta natychmiastowa reakcja może brzmieć 'wiesz co? Nie przemawiaj do mnie takim tonem, ponieważ całe życie miałem z tym do czynienia z mężczyznami. To nie zadziała’.

I wtedy zdajesz sobie sprawę 'wow, jakim tonem właśnie mówiłem? I dlaczego to zostało odebrane w taki sposób?’ I staje się to bardzo mylące, ponieważ myślisz sobie 'dobrze, teraz mam do czynienia z subiektywnością’. A rozmawiasz z kimś, kto ma bardzo wyraźną agendę: 'Leczenie. Ja już nie będę ofiarą. Nie będę też miejscem, gdzie mężczyźni siadają na mnie’, ponieważ jest oczywiście historia nadużyć i innych rzeczy. Wtedy jesteś trochę jak ta część ciebie, która jest wyższa bardziej wyrozumiała, bardziej wyczulona i bardziej empatyczna. Życie staje się serią tego rodzaju momentów. Myślę, że dzisiaj prawdopodobnie jest najtrudniejszy czas w historii, żeby ludzie naprawdę zaczęli i badać relacje, ponieważ jesteśmy tak skrzywieni wszystkim, co widzieliśmy i przeżyliśmy w historii przez tysiące lat. Pomiędzy klasami niższymi i rodami królewskimi, we wszystkim tym, widzieliśmy spektrum ludzkości w najgorszych postaciach jako spektakl, który możemy obserwować. Do tego dochodzi fakt, że są media społecznościowe, rozrywkę, światowe media, które całkiem przemalowują nam obraz na temat tego, kim jesteś.


—  No to jak to jest?

—  To po prostu najgorszy możliwy czas, zwłaszcza dla starego dziada jak ja, w którym dochodzi do tego punktu, gdzie mówi: 'Przepraszam, ludzie, po prostu nie jestem już gotów pracować tak ciężko’. Powinno być łatwiej. Osiągnąłem to w moim życiu, ponieważ zacząłem mniej buntować się przeciwko systemowi lub byłem bardziej opiniotwórczy lub za bardzo opiniotwórczy i mniej osądzający teraz. Więc, nie wiem.

Droga wewnętrzna dla jednego człowieka jest tak różna niż dla drugiego. Ale jak te dwie drogi mają znaleźć wewnętrzną harmonię i jednocześnie pozostać wiernymi sobie? To jak dwie łodzie na morzu podróżujące osobno ale równolegle i wciąż mogące razem podążać tą samą drogą.

I wciąż szukam wszystkich możliwych odpowiedzi, które mogą mi zostać ujawnione w różnych momentach życia. Ale nie chcę też, żeby ktoś mi mówił, co mam robić. Tak samo jakbym nie chciałbym mówić ludziom 'Musisz robić to i to’. Nie, te czasy się skończyły w tych związkach, gdzie czujesz, że widzisz się tak wyraźnie i tylko mały dodatkowy impuls pomoże ci zrobić ten przełom, którego potrzebujesz. Bo zawsze jesteśmy na granicy, czujemy, że musimy naprawiać ludzi lub coś innego. Jak to wygląda, kiedy dwie osoby się połączą, szczególnie w dzisiejszych czasach? Mój Boże, jak nawigować przez terytorium binarne i niestereotypowe, ponieważ już nie chodzi tylko o płeć? No nie chodzi już nawet o seksualność, teraz chodzi o to, że świat binarny jest w ogólnym rozrachunku.

—  Wreszcie ktoś też zaczął dostrzegać, że świat nie jest taki prosty. Nie ma podziału na kobiety i mężczyzn.

—  Lub czarno-biały. Tak, jest tyle możliwości.

—  Ale wygląda na to, że przez to, że jest tak wiele opcji, potem staje się to coraz trudniejsze. Ponieważ powiedziałeś, że teraz jesteś mniej osądzający. Co sprawiło, że taki jesteś? Co się stało?

—  Dwa rzeczy. Po pierwsze, zauważyłem w sobie wcześniejsze skłonności do szybkiego osądzania ludzi za pewne rzeczy tylko dlatego, że moje myśli mówiły: 'To po prostu głupie’. Nie biorąc pod uwagę, przez co dana osoba musiała przejść, aby dojść do tego punktu. Po prostu tak szybko to oceniałem na podstawie racjonalnego myślenia i tego, co wiem. To jest bardzo surowe i może trwać, jak długo będzie trwać. A potem dochodzisz do pewnego momentu, w którym nagle mówisz: 'OK, będę teraz niemający-osądów. Pozwolę innym ludziom robić swoje rzeczy!’. Nie osądzaj, dopóki nie dotrzesz do momentu, w którym zdajesz sobie sprawę, że twoje życie ucierpiało z powodu tego, że pozwoliłeś pewnym ludziom wejść do twojego życia, a może z powodu braku struktury. Więc myślę, że przechodzenie od jednego skrajnego punktu do drugiego pozwoliło mi zrozumieć, że gdzieś po środku istnieje tyle miejsca.


—  Być może dotarcie do miejsca, w którym jesteśmy autentyczni, jest po prostu trudne i kosztowne.

—  Coraz bardziej wierzę teraz, że autentyczność i wierność sobie oznaczają, że nieustanna analiza samego siebie jest zawsze obecna, ale tylko po to, aby być odnotowaną. To jest bez osądu, tylko po to, aby rozpoznać i powiedzieć 'dobrze, nie mogę ciągle dążyć do postawy PO PROSTU TO ZRÓB i oczekiwać, że wszystko będzie dobrze’. Szczególnie, jeśli pojawiają się tak zwane czerwone flagi u innych. I nie możesz też oczekiwać tego od otoczenia. Myślę, że to niesprawiedliwe, oczekiwać, że inni ludzie powinni zachowywać się inaczej lub reagować inaczej tylko dlatego, że myślisz, że powinni. Ponieważ nie możesz wiedzieć, co jest w ich głowie lub w ich uczuciach w danym momencie.
Zrównoważenie tego oznacza naprawdę bycie sobą.

—  Myślę, że nie ma sensu nawet myśleć, że możesz zrozumieć, przez co przechodzi ktoś inny lub dlaczego mówi to, co mówi.

—  To bo wiesz, nie ma nic wspólnego z tobą. Nie sądzę, że to twoja sprawa. Twoim celem jest pozostać wiernym sobie. A jeśli pojawia się coś w tym momencie, jakieś napięcie, możesz po prostu powiedzieć 'Wiesz co, nie do końca to zrozumiałem. Czy możesz mi to może wyjaśnić? Bo nie nadążam’. Wyjaśnij to od razu. Po prostu zignorować te czerwone flagi i ignorować pewne zachowania, ponieważ w większej perspektywie dzieje się więcej dobrego niż złego. I myślę, że ten braku dialogu, który wypchnął by nas ze sfery komfortu, jest większym niebezpieczeństwem w dzisiejszych czasach niż cokolwiek innego. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do akceptowania tego, co jest akceptowalne. Co jest do zrobienia, co jest znośne. I potrafimy powiedzieć, że jeśli stanie się za ciężko, to po prostu pójdę na spacer lub zrobię coś innego. Lub chwilowo zrezygnujemy z komunikacji, bo może po prostu nie umiemy teraz się ze sobą porozumieć. Musimy odrobinę odpocząć.
Jak mówię, nie mam odpowiedzi. Wiem tylko, że mam swoją odpowiedź, która brzmi: pozostań otwarty, pozostań pozytywny i pozostań niemający-osądów. Nasłuchuj jak najwięcej, ale bądź też wierny swojemu sercu i swoim instynktom.


—  To brzmi trochę jak instynkt samozachowawczy.

—  Bo jeśli jesteś wystarczająco świadomy, twoje ciało mówi ci, co się dzieje. Twoje ciało podpowiada ci, kiedy coś nie działa dobrze. Idziesz coś zjeść i twoje wnętrzności mówią ci 'Może jednak nie’, więc tego nie robisz. Myślę, że to samo dotyczy naszej duchowości. Ale wracając do twojego pierwotnego pytania, żyjemy w świecie, gdzie męskość oznaczała jedno stulecie temu jedno, kobiecość oznaczała coś innego, a teraz jesteśmy w miejscu 100 lat później, co nie jest dużo czasu patrząc na historię ludzkości. Ale wystarczająco dużo się zmieniło na tyle, że teraz mówimy o systemach niestereotypowych. Rozmawiam z kimś takim jak na przykład ty, a ty mówisz mi nagle 'Nie nazywaj mnie ona ani kobietą’. I odpowiadam 'Ok, choć będzie to dość trudne, ponieważ widzę to, co widzę’. Ale jednocześnie żyjemy w takim świecie, gdzie ludzie po prostu mówią otwarcie takie rzeczy.

—  To jest niesamowite..

—  I to naprawdę wynika, moim zdaniem, z kultury wykluczonych grup. Społeczność gejowska, biseksualna i transpłciowa walczy o tożsamość i prawa, o równouprawnienie już tak długo. Oczywiście, może nie jest to długo w kategoriach czasowych historii, ale w kategoriach prawnych w ciągu ostatnich, powiedzmy, 50 lat. Jak kiedyś wyjaśniła mi moja przyjaciółka powiedziała mi w skrócie 'Byłam kiedyś w wojsku i bardzo identyfikuję się z tym, że jestem młodą kobietą, Azjatką, ładną i tak dalej. Ale denerwujące jest, że idąc w świat, każdy mężczyzna chce zobaczyć mnie jedynie jako możliwość zdobycia, np. jak kawałek mięsa. A jeśli kobieta powie coś zbyt inteligentnego lub broni siebie, to w odpowiedzi natychmiast usłyszy 'Zamknij się, suko’. I wtedy wszystko stało się dla mnie jasne.

—  No wiesz, nie jest fajnie być postrzeganym jak kawałek mięsa.

Oczywiście, ponieważ patrzy się na nas tylko seksualnie lub obiektywnie jako obiekty seksualne i nie patrzy na nas jak na ludzi. Ale prawdę mówiąc, chodzi o to, że teraz rozpadają się wszystkie binarne systemy seksualne, tożsamości, kim jesteśmy jako ludzie, jak żyjemy na żywym świecie. Już nie tylko w miastach, bo życie w mieście jest bardzo różne od życia tutaj na wsi, ale również tutaj. Żyjemy teraz w wielowymiarowej rzeczywistości, która jest całkowicie, i nie chcę używać słowa niestereotypowe, ponieważ oznacza to tylko, że nie można żyć w ramach binarnej tożsamości we wszystkich rzeczach. Więc nie będę używać słowa niestereotypowe, ale chodzi o to, jak teraz wybierasz żyć w świecie, w którym wszystko nie jest tylko czarne i białe, a jednak wydaje się to najbardziej podstawową rzeczą, kiedy chodzi o relacje.


I zapomnijmy o tym całym biegunowym ujęciu męskości, żeńskości i świętej kobiecości.

Nie cierpię używać słowa męskość, bo w jakiś sposób nie pasuje w tych czasach. Dlaczego tak jest? Bo męskość oznacza coś toksycznego dzisiaj, przez nadużywanie jej w przeszłości. No bo tak było. 

—  Właściwie to pierwotnie męskość jest dla mnie zestawem cech lub atrybutów, które dotyczą czegoś szczególnego. To jest coś wyjątkowego. I wierzę, że każdy z nas zawiera większy lub mniejszy procent tego. Nie ma znaczenia, czy jestem kobietą, mężczyzną czy inną istotą. Dla mnie męskość to zdecydowanie jakiś naprawdę potężny zestaw atrybutów.

—  Właśnie zdałem sobie sprawę, jak negatywny obraz męskości istnieje w świecie z powodu systemu patriarchalnego. Wytwarza agresję zamiast siły i kontrolę zamiast troski o kogoś.

—  A czy obraz kobiecości jest pozytywny?

—  Myślę, że kobiecość, czy nawet święte kobiecość także stały się toksyczne (jak patriarchat) dla mężczyzn. Istnieją pewne rdzenne narody, które są matrylinearne. Całe ich rządy, ich sposób życia to kobiety na szczycie i jest to zupełnie inny system. Nie zobaczysz tam wad męskości czy kobiecości, tak jak to jest widoczne pod patriarchatem. Patriarchat jest stworzony po to, by powiedzieć Ci jak masz coś robić. A z mężczyznami chodzi głównie o to, by walczyć, zdobywać i niszczyć wszystkie lasy – by być przemysłowcem. To jest cała idea patriarchatu, ponieważ wszystko to jest o kontroli i panowaniu nad tym, co jest mniejsze. Natomiast rodzina kultury matrylinearnej opiera się bardziej na sacrum i kobiecości. I gdyby kobiety miały władzę, nie robiłyby tego, co robią, chyba że, oczywiście, byłaby to Hillary Clinton.

—  To dlaczego nie są u władzy?

—  Kobiety były i są źle traktowane od dawna, ponieważ sposób w jaki patriarchat traktuje kobiety, w ten sam sposób traktuje Ziemię i całą naturę bez czci, szacunku i bez równości. To jest ogromny problem. Dopóki mamy kontrolę patriarchalną, kobiety nie będą w pełni rozumiały swojej mocy, swojego sacrum i swojej mitycznej tożsamości.

Lubię używać terminu mityczny, gdy mówię o istotach i przechodzę do bardziej klarownego i uczciwego zrozumienia, kim jesteśmy jako mężczyźni i kobiety. Znajdujesz to w mitologiach, poprzez bogów i boginie oraz bóstwa. I w tej dziedzinie widzisz to, ponieważ podkreśla i dowodzi wszystkich tych cech, które są związane z byciem Wenus – boginią miłości, lub Marsem – bogiem wojny. Mamy tego rodzaju mityczne tożsamości, które zostały przedstawione przed nami dużo wcześniej, zanim pojawił się patriarchat.


—  Najbardziej bolesne dla mnie jest patrzeć na kobiety, które całkowicie zdradziły siebie i swoją kobiecość. Po to, żeby coś znaczyć lub coś osiągnąć. Oczywiście wiadomo, że jest to prastary mechanizm, bo przez wieki jedynym sposobem, żeby się dostać do sfery wpływów, był seks — no bo przecież nie edukacja, do której kobiety nie miały dostępu przez wieki. Więc doskonalenie w sztuce uwodzenia było kluczowe, ponieważ jeśli byłaś kobietą i nie potrafiłaś uwodzić, to cóż, nie znaczyłaś nic i ginęłaś w masie.

—  Albo szłaś do klasztoru.

—  Tak. Przez wieki to była naprawdę hardcorowa sytuacja, podczas gdy teraz mamy dostęp do wszystkiego. Ale to bolesne, kiedy widzę, jak kobiety nadal zdradzają swoją kobiecość, przechodząc po prostu na męską energię, bo wydaje im się, że tylko tak przetrwają.

—  Zgadzam się, ale dostrzegam tez, że jednocześnie często brakuje im tej męskości.

—  Oczywiście, że tak! Jesteśmy na początku nowego paradygmatu. Musimy tylko zrozumieć to, co powiedziałeś wcześniej, o najważniejszej rzeczy: że wszyscy jesteśmy przede wszystkim ludźmi. Powinniśmy zacząć od tego i potem nie musielibyśmy zmieniać ról, żeby budować coś, odkrywać lub kształtować ten świat w jakiś określony sposób. Byłam naprawdę zaskoczona liczbą kobiet, z którymi rozmawiałam nawet przed rozpoczęciem tego projektu które mówiły, że np. wręcz wolą pracować i komunikować się z mężczyznami. To tylko przykład: jedna z nich, Aga, jest adwokatem, prowadzi swoją własną firmę i mówi: 'Nie rozumiem, o czym mówią te wszystkie kobiety, to z nimi jest trudno pracować. Z mężczyznami jest tak łatwo: mam dwunastu facetów przy stole, siadam z nimi i mówię: Dobra, chłopaki, mamy to i tamto, bla bla bla. I wszystko ogarnięte!’.

—  Ona też jest Aga?.

—  Tak.

—  Śmiesznie.
Widzisz, potraficie się komunikować kiedy chcecie.

—  Tak, ale chodzi o to, że ja nie chcę zamieniać się w faceta, aby być w stanie skomunikować się z płcią przeciwną. Chcę pozostać tym, kim jestem, aby się komunikować, a nie przełączać na męską energię.

—  No tak.
No cóż, myślę, że kobiety, które skuszają się na taką władzę, będą zmuszone używać swojej męskiej siły, ponieważ tak to działa. To znaczy, dlatego mówię, że gdy myślę o politykach i myślę o Hillary Clinton i teraz, jak ona tam się nazywa? (Kamala Harris?) Wiceprezydentki to nie kobiety, które łączą się ze swoim świętym żeńskim pierwiastkiem. To znaczy, jest mi przykro, a może za to zostanę skrytykowany. Ale dla mnie, to tak jakby one mnie nie reprezentowały. Ocasio-Cortez, jeśli chodzi o polityka, bardziej reprezentuje to, co ja uważam za sacrum żeńskie, ale mimo to ma motywację. Nie próbuje być mężczyzną, nie próbuje być męska, ale używa swojej mocy jako kobieta, która, uczmy się już, jest bardzo potężną siłą. Przecież rodzicie dzieci, na miłość boską.

—  Wszystko sprowadza się do pytania, co tak naprawdę czyni kobietę potężną?

—  Myślę, że to, co sprawia, że ​​mężczyźni i kobiety są potężni, to jeśli są wierni swojej naturze i temu, kim są. Pozostając wiernym swojej naturze i nie próbując być kimś innym, będzie wrotami do pozostania prawdziwym od samego początku. I to mówię jako artysta, osoba, która całe życie mówiła 'Nie’ dla tego świata, że ​​’Nie, nie zamierzam zostać ochroniarzem. Nie zamierzam zostać uwięziony w wojsku. Nie zamierzam dążyć do tych zawodów, ponieważ mnie nie interesują. Bo i tak to w końcu wyłączę.’. Myślę, że mam włączony tryb 'Nie przeszkadzać’.

—  Świetne! Kradnę to sformułowanie! Czuję, że w przyszłości bardzo mi się to przyda!
Dziękuję, Raul, wspaniale było z tobą porozmawiać.

—  Dzięki.


­Raoul Maximiano Trujillo de Chauvelon – amerykański aktor, tancerz, choreograf i reżyser teatralny. Były solista Teatru Tańca im. Alwina Nikolaisa, choreograf i jeden z dyrektorów American Indian Dance Theatre – współczesnego indyjskiego teatru tańca. Gospodarz wielu programów telewizyjnych i tanecznych.

Similar Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *